W ubiegłym tygodniu magazyn, którego nazwy nie mogę zdradzić (choć mogę powiedzieć, że jego nazwa zaczyna się na For… i kończy na …bes), opublikował jeden ze swoich TOPowych tytułów: „30-stu przed 30-stką” czyli zestawienie najgorętszych, młodych przedsiębiorców, którzy odnieśli sukces. Czy na pewno sukces?
Kilka dni temu miałem okazję opublikować film na moim kanale Tik-Tok, w którym wyraziłem swoją opinię o tym zestawieniu i pomimo, że nie jestem nastoletnią tancerką z jędrnym biustem, mój film obejrzało niemal 35 tysięcy osób. Temat zainteresował wielu młodych ludzi, którzy budują fantastyczne biznesy, a nie mieli nigdy okazji dostać się na okładkę tak “prestiżowego” magazynu. Czy mają czego żałować?
Pozwoliłem sobie dokonać pobieżnej analizy i sprawdziłem trzydzieści przypadkowych firm z tego rankingu z poprzednich 5 lat. Co ciekawe, o dziewiętnastu nie znalazłem w Internecie ani słowa. Powstaje zatem pytanie bardziej banalne, niż tekst piosenki disco polo – na ile rzetelne jest takie zestawienie, skoro gwiazdy biznesu takie jak Elizabeth Holmes, Adam Neumann czy Sam Bankman-Fried również znalazły się na okładkach wspomnianego magazynu? Jak skończyły ich biznesy, wszyscy wiemy.
Tak się składa, że kilka spośród okładkowych startupów zbierało kapitał na działalność w organizacjach anielskich, których jestem członkiem i miałem okazję przyjrzeć się ich modelom biznesowym oraz sposobom działania. Co więcej, obserwuję je od tego czasu i widzę, jakie wolty wykonują, żeby tylko utrzymać się na rynku, często wyłącznie za pieniądze inwestorów. Tajemnicą poliszynela pozostaje, jak podobny ranking jest tworzony i dlaczego właśnie ci przedsiębiorcy zostali docenieni. Oczywiście, nie wrzucam wszystkich startupów do jednego worka, bo sam jestem inwestorem w jednym z uwiecznionych na okładce biznesów i potwierdzam, że radzi sobie na rynku lepiej niż Robert Makłowicz z suchą podwawelską.
Kolejnym ciekawym zestawieniem jest ranking 100 najbogatszych Polaków, który śmierdzi bardziej niż woda z Fukushimy. Osobiście znam przedsiębiorcę, który płaci, żeby w takim rankingu NIE widnieć. Żeby nie było, że uwziąłem się na wspomniany tytuł polecam przyjrzeć się innym dostępnym na rynku zestawieniom i rankingom, do których ludzie lgną jak kot do waleriany. Top pracodawcy, top produkty, top kierunki turystyczne, top atrakcje…
Puenta będzie krótka i ponura niczym perspektywy zawodowe po ukończeniu filologii kaszubskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Nazwijmy rzeczy po imieniu: zapłacisz, będziesz w TOP.